źródło: http://www.rmf24.pl/raporty/raport-zimowe-zmagania/sezon2013-14/news-abc-lyzwiarstwa-szybkiego-6-short-track,nId,1103741
ABC łyżwiarstwa szybkiego 6:
Short track
W ostatnim
odcinku przygotowanego wspólnie z Akademią Wychowania Fizycznego w Krakowie
przewodnika po łyżwiarstwie szybkim, koncentrujemy się na krótkim torze i
zawodach w short tracku. W doktorem Dariuszem Tchórzewskim, byłym trenerem
kadry short-tracku rozmawiamy od tym, co odróżnia ślizganie się na łyżwach na
krótkim i długim torze, dlaczego z krótkiego na długi zawodnikom łatwiej się
przenieść. Wspominamy też o sztafecie, w której w drużynie może jechać nawet
jeden zawodnik i o pięciu torach w jednym.
Grzegorz
Jasiński: Pomówmy teraz o łyżwiarstwie szybkim, które z pewnych
względów wygląda na jeszcze szybsze. Rywalizacja odbywa się na krótszym torze,
mamy do czynienia z większą krzywizną, tłumem ludzi, którzy nie tylko się
ścigają, ale - można odnieść wrażenie - jeszcze przepychają... Jak tę
dyscyplinę można porównać do klasycznego łyżwiarstwa szybkiego, czym się
różnią?
Dariusz Tchórzewski: Zacznijmy od podobieństw. Obie dyscypliny są rozgrywane na lodzie i w obu chodzi o to, by jak najszybciej pokonać dany dystans. To główne podobieństwa. Co do toru, różnica jest zasadnicza. Tor do łyżwiarstwa szybkiego ma 400 metrów długości, tor do short tracku ma 111 metrów i 12 centymetrów. Ta nietypowa wartość to wynik przeliczenia z jednostek angielskich. Ciekawostką jest tu fakt, że na lodowisku wyznaczanych jest w czasie zawodów pięć torów. Mamy ten centralny, który najczęściej oglądamy w telewizji, ale po każdym biegu tor jest przesuwany o metr w lewo, albo o metr w prawo. Mamy więc w sumie jeden w środku i po dwa w lewo i w prawo. Wiąże się to z samą specyfiką dyscypliny. Prędkości są tu nieco mniejsze, niż w łyżwiarstwie szybkim. Promień skrętu jest jednak dużo mniejszy, ma 8 metrów, a nie na przykład 25. Siła bezwładności jest więc nieporównywalnie większa, w związku z czym łyżwy bardziej żłobią lód. Gdybyśmy nie przesuwali tych torów, to po 2 - 3 biegach dziury byłyby tak duże, że nie można byłoby dalej rozgrywać zawodów. By wydłużyć czas użytkowania toru między równaniem lodu, wprowadzono zwyczaj jego przesuwania.
Dariusz Tchórzewski: Zacznijmy od podobieństw. Obie dyscypliny są rozgrywane na lodzie i w obu chodzi o to, by jak najszybciej pokonać dany dystans. To główne podobieństwa. Co do toru, różnica jest zasadnicza. Tor do łyżwiarstwa szybkiego ma 400 metrów długości, tor do short tracku ma 111 metrów i 12 centymetrów. Ta nietypowa wartość to wynik przeliczenia z jednostek angielskich. Ciekawostką jest tu fakt, że na lodowisku wyznaczanych jest w czasie zawodów pięć torów. Mamy ten centralny, który najczęściej oglądamy w telewizji, ale po każdym biegu tor jest przesuwany o metr w lewo, albo o metr w prawo. Mamy więc w sumie jeden w środku i po dwa w lewo i w prawo. Wiąże się to z samą specyfiką dyscypliny. Prędkości są tu nieco mniejsze, niż w łyżwiarstwie szybkim. Promień skrętu jest jednak dużo mniejszy, ma 8 metrów, a nie na przykład 25. Siła bezwładności jest więc nieporównywalnie większa, w związku z czym łyżwy bardziej żłobią lód. Gdybyśmy nie przesuwali tych torów, to po 2 - 3 biegach dziury byłyby tak duże, że nie można byłoby dalej rozgrywać zawodów. By wydłużyć czas użytkowania toru między równaniem lodu, wprowadzono zwyczaj jego przesuwania.
Grzegorz
Jasiński: Czym różni się sprzęt w łyżwiarstwie szybkim i short
tracku?
Płoza łyżew
jest troszeczkę dłuższa, niż w łyżwiarstwie szybkim. Nie jest ruchoma,
jest zamocowana na stałe. Te elementy, które mocują płozę do buta, tak zwane
kubki, są trochę wyższe. To się wiąże z tym, że zawodnik w short
tracku pokonuje wiraż przy kącie podudzia do lodu około 20 stopni, niemal leży
na lodzie. Podobnie, jak w przypadku nart karwingowych, gdzie but musi być
podniesiony do góry, by nie zahaczać o śnieg, tak tutaj musi być wyżej
położony, by nie dotykać lodu.
Grzegorz Jasiński: A inne elementy sprzętu? Tu już mamy kask... Są też pewnie ochraniacze.
Grzegorz Jasiński: A inne elementy sprzętu? Tu już mamy kask... Są też pewnie ochraniacze.
Obowiązkowy
jest kask, obowiązkowe są rękawice, obowiązkowe są nagolenniki pod kostiumem,
albo wprasowane w kostium. Obowiązkowy jest też napierśnik, by nie uderzyć
łyżwą w okolice gardła. Dodatkowo, podobnie jak w przypadku
łyżwiarstwa szybkiego płoza jest wygięta bocznie tyle, że tu to wygięcie jest
jeszcze większe. Ma też wygięcie wzdłużne. Wygięcie boczne jest tak duże, że
zawodnik wychodząc z wirażu praktycznie nie wykonuje przekładanki tylko
jedzie na jednej łyżwie, która sama skręca. Jaka jest główna różnica w pokonywaniu
dystansu? W zasadzie w short tracku nie ma jazdy po prostej. Po
prostej zawodnik jedzie w rozkroku dwa kroki i wchodzi
w następny wiraż. W związku z tym cały czas wykonuje
przekładankę, co wiąże się z większym obciążeniem. Ta konkurencja
zdecydowanie bardziej obciąża organizm, niż łyżwiarstwo szybkie, w związku
z tym dystanse muszą być krótsze. Zwróćcie państwo też na różnicę taktyki.
W łyżwiarstwie szybkim od samego początku jedzie się na zadany czas rundy,
by osiągnąć jak najlepszy wynik. W short tracku oprócz czasu ważne jest
też miejsce na mecie, bo do kolejnego biegu awansują dwie osoby. W związku
z tym przy dłuższych dystansach zawodnik rozkłada siły tak, by największą
prędkość rozwijać na ostatnich metrach. Czyli nawet na dłuższym dystansie 1500 metrów,
czy 3000 metrów musi mieć zdolności sprinterskie. Początek biegu wygląda
anemicznie tak, jakby zawodnicy w ogóle nie chcieli jechać, z nogi na
nogę, wygląda to zupełnie treningowo. Dopiero w trakcie dystansu zaczynają
się ataki. Co ważne, nie ma czegoś takiego jak pan mówił, czyli przepychania.
Jeśli zawodnik by się przepychał, skończyłoby się dyskwalifikacją. Zawodnik
może wyprzedzać, ale nie może utrudniać innemu jazdy, bo zostanie
zdyskwalifikowany. To jest zresztą największy mankament short tracku, bo nie
zawsze ten zawodnik, który przyjeżdża pierwszy, wygrywa. Zdarza się, że zostaje
zdyskwalifikowany. Dodatkowo trenerzy mają cały czas wgląd w materiały
video i analizują po każdym biegu, czy wszystko było prawidłowo. Jeśli nie
ma zastrzeżeń, wtedy publikowane są oficjalne wyniki. To trochę obniża
atrakcyjność short-tracku. Kiedyś interwencja sędziów była mniejsza,
w Calgary, gdzie wprowadzono te dyscyplinę pokazowo, była minimalna. Tam
dochodziło do pewnych przepychanek, atrakcyjność była większa. Jednak
atrakcyjność atrakcyjnością, jednak to może być dość niebezpieczne. Uderzenie
zawodnika o bandę, przy tej prędkości, przy tak małym promieniu skrętu,
powoduje o wiele gorsze skutki, niż w przypadku łyżwiarstwa
szybkiego. Tam kontuzje są o wiele częstsze. Dlatego też sędziowanie
zaostrzono na tyle, że czasem trochę może to wypaczyć wyniki.
Grzegorz
Jasiński: Czy
liczy się rekordy poszczególnych dystansów, czy ze względu na taktyczny wymiar
tej konkurencji to jest nieistotne?
Są liczone
rekordy, natomiast przede wszystkim w biegu liczy się miejsce. Dlatego nie
ma sensu twierdzenie, że ktoś w jednym biegu pobił rekord świata,
w ktoś w drugim nie. To nie ma znaczenia w kontekście następnego
biegu, bo właśnie ta osoba, która miała wcześniej słabszy czas, potem może
wygrać całą konkurencję. To podobne do tego, co mamy w sprinterskich
biegach narciarskich. Są po prostu kolejne fazy eliminacji.
Grzegorz
Jasiński: Szczególną konkurencją jest bieg sztafetowy, w której można
odnieść wrażenie, że panuje na lodzie totalny bałagan. Co jakiś czas ktoś kogoś
popycha. Tym razem już specjalnie, świadomie i w pełni sensownie. Jak się
można tego nauczyć?
To wymaga
żmudnego treningu i dobrego zgrania w drużynie. W przypadku
sztafety mamy do czynienia z czterema drużynami jadącymi równocześnie
z tym, że czterech zawodników ściga się na torze właściwym natomiast 12
zawodników krąży wewnątrz toru. Można dokonywać dowolnej liczby zmian,
właściwie jeden zawodnik, gdyby chciał i wytrzymał, mógłby przejechać
dystans sam. Nie jest też konieczne, by każdy z zawodników brał udział
choćby w jednym okrążeniu. Najczęściej jednak jest tak, ze co półtora
okrążenia zawodnicy się wymieniają, robią to w najlepszym miejscu, czyli
przy wyjściu z wirażu. Zawodnik wykonuje przekładankę równolegle do swego
partnera, który ma w tym momencie bieg dystansowy i wychodzi
dokładnie przed niego na tym małym odcinku prostej. Przepisy stanowią, że
wystarczy, by go dotknął, by zmiana była zaliczona, ale chodzi też o to,
by nabrał dodatkowej prędkości. Stąd to wypchnięci kolejnego zawodnika przez
tego, który zjeżdża.
Grzegorz
Jasiński: Czym różnią się łyżwiarstwo szybkie i short track, jeśli chodzi
o indywidualne predyspozycje, preferencje zawodników? Czy ta bezpośrednia
walka łyżwa w łyżwę ma znaczenie?
Short track
jest dyscypliną znacznie atrakcyjniejszą. Tu cały czas się coś dzieje,
w grą wchodzi taktyka. Możemy wyprzedzać po wewnętrznej stronie łuku, po
zewnętrznej stronie. Dla widzów też to jest atrakcyjne, zwłaszcza na żywo.
W przypadku łyżwiarstwa szybkiego mamy dyscyplinę trochę statyczną, ale
też ISU idzie w stronę uatrakcyjnienia rywalizacji. Temu służy na przykład
wprowadzenie biegów drużynowych. Wprowadzono też bieg masowy i sztafetę
sprinterską. Ona jest jeszcze rzadko rozgrywana, tylko na niektórych zawodach
Pucharu Świata, nie ma jej w programie Igrzysk Olimpijskich, dlatego jest
jeszcze mniej znana.
Tomasz Staniszewski: Wiemy, że ktoś dobry w short tracku może być dobrym łyżwiarzem szybkim. Przykładem jest Zbigniew Bródka. Czy taka zamiana w drugą stronę jest możliwa? Czy to w tym wypadku dwa odmienne światy na lodzie?
Tomasz Staniszewski: Wiemy, że ktoś dobry w short tracku może być dobrym łyżwiarzem szybkim. Przykładem jest Zbigniew Bródka. Czy taka zamiana w drugą stronę jest możliwa? Czy to w tym wypadku dwa odmienne światy na lodzie?
Posłużę się
konkretnymi przykładami. Mistrz świata w short tracku Gaetan Boucher był
mistrzem olimpijskim na torze długim. Bonnie Blair, mistrzyni świata
w short tracku była wielokrotną medalistką olimpijską w sprincie na
torze długim. Zbigniew Bródka, zawodnik short tracku jest zdobywcą Pucharu
Świata na torze długim. Nie ma takich przypadków na odwrót.
Tomasz Staniszewski: Dlaczego?
Tomasz Staniszewski: Dlaczego?
Zawodnicy
w short tracku do perfekcji opanowują jazdę po wirażu. To się bardzo
przydaje na długim torze. Są w stanie wykorzystać takie siły, których
zawodnik zaczynający na torze długim nie czuje. Jest jeszcze jedna grupa, która
teraz dominuje w łyżwiarstwie szybkim. To wrotkarze, którzy swój trening też opierają na podobnych zasadach. Może
tu nie tyle w sprawie jazdy po wirażu, ale z pewnością w biegach
dystansowych. W konkurencjach na długich dystansach są w tej chwili
w łyżwiarstwie szybkim prawdziwą potęgą. W związku z tym właśnie
polskie łyżwiarstwo szybkie ma nabór z dwóch dyscyplin, short tracku
i wrotkarstwa. A te sukcesy dawnych mistrzów wzięły się stąd, że
short track nie był dyscypliną olimpijską. Dlatego, tak jak wrotkarze dzisiaj
przechodzili na długi tor, by zaistnieć na arenie olimpijskiej.
Grzegorz
Jasiński: Co sprawia, że niektórzy zawodnicy mogą być w shorttracku takimi
geniuszami, w dyscyplinie, która jednak w dużej mierze też zawiera
element przypadku?
Owszem, tak
się wydaje, dlatego short track bywa nazywany rosyjską ruletką. Ale zwróćcie
państwo uwagę, że wygrywają jednak zawsze ci sami. Mimo, że jest to ruletka,
jest dużo kontuzji i wykluczeń, ale liderzy są zawsze ci sami. Może wynika
to trochę z systemu pucharowego, tutaj, by dojść do finału, trzeba być
przygotowanym na co najmniej 5 biegów. W łyżwiarstwie szybkim, poza
dystansem 500 metrów, biega się na danym dystansie raz. Jeśli mamy dystans 1500
metrów i mamy go pokonać w ciągu dnia 5 razy, a dokładnie 4 razy
i finał w następnym dniu, to jest to duże obciążenie dla zawodnika,
który musi być świetnie przygotowany i taktycznie i technicznie, nie
mówiąc już o przygotowaniu wydolnościowym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz